NAUCZYCIELE
Rodzice. Pierwszy i najsilniejszy wzór do naśladowania. To ich sposób bycia, mówienia oraz reagowania w różnych sytuacjach stanie się bazą do naszych własnych zachowań, reakcji, sposobu myślenia. Najważniejszą lekcją, umiejętnością, jaką kiedykolwiek wyniesiemy z relacji z rodzicami jest sposób, w jaki oni radzą sobie z życiowymi problemami, a dokładniej JAK REAGUJĄ W KRYZYSOWYCH SYTUACJACH.
To te kryzysowe sytuacje są momentem, gdzie najczęściej, najwyraźniej widać, czego nauczyliśmy się od rodziców. Czy tego chcemy czy nie, to nasz organizm będzie naśladował ich sposób komunikacji, wyrażania siebie, gesty, itp,. Będziemy zawsze mieli w sobie ich cząstkę, ale nie ze względu na genetykę, ponieważ to wydaje się oczywiste, ale na ducha, coś czego nie da się od razu zobaczyć, coś co się przejawia, co zauważamy chwilami, inni to widzą, pokazuje nam to lustro.
Zastanów się przez chwilę, jak Twoi rodzice reagowali w kryzysowych sytuacjach?
Jak teraz z perspektywy dorosłego oceniasz te zachowania?
Jak wyglądają Twoje reakcje?
Jak oceniasz swoje zachowania?
Czy jest podobieństwo?
Jak wyglądało życie rodziców przejawiających te postawy?
Jak wygląda Twoje?
Czy byłeś do tej pory tego wszystkiego świadomy?
Jak chciałbyś, aby Twoi rodzice zachowywali się i reagowali w trudnych sytuacjach?
Jak Ty chciałbyś reagować?
Czy uważasz się za gorszego czy lepszego od Twoich rodziców?
Co dałoby Ci nieocenianie tego, jak oni reagowali?
Co dałoby Ci nieocenianie siebie, a jedynie zmienianie tego?
Warto zadać sobie te wszystkie pytania. One otwierają nam bardziej obiektywne spojrzenie na sytuację i zmuszają do refleksji. Daj sobie do niej prawo.
Chcę abyś zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. Może jeszcze nie dotarło do Ciebie, że RODZICÓW SIĘ NIE WYBIERA, ani ich charakterów, kompletnie niczego. Niezadowolenie z rodziców przekłada się często na brak wiary w swoją przyszłość, ale zamiast spojrzeć sobie w oczy i zrozumieć dlaczego boję się przyszłości, łatwiej i wygodniej jest znaleźć winnego obawy o przyszłość. Tu nie ma winnych, tu są tylko emocje i możliwości.
To jedno pytanie bardzo pomogło mi wyzbyć się wielu ocen oraz ciężarów:
„Czy wiem dokładnie, co bym zrobił na ich miejscu, będąc nimi, mając te same cechy, charakter, emocje i doświadczenia oraz przekonania czy słabości?”
Nasuwa mi się zawsze ta sama odpowiedź: „Nie wiem.”
Nawet jeśli przyjmiesz, że doskonale wiesz, jakby reagowali to pamiętaj, że nigdy nie będziesz w ich skórze i doświadczeniach, bodźcach, relacjach i układach, wyzwaniach. Daj sobie na wstrzymanie i kieruj się jedną z najważniejszych wartości, którą jest pokora. Ona nie jest synonimem ubóstwa, ale zdolności człowieka do przyjmowania życia takim, jakim jest dla własnego dobra emocjonalnego, przy jednoczesnym robieniu tego, co można najlepiej.
Tak właśnie kończy się Twoja rola jako ofiary samego siebie, ponieważ jako dorosły człowiek już nie jesteś ofiarą nikogo innego. Jeśli nauczyłeś się nią być, to możesz to zmienić, możesz z tego zrezygnować.
Co się stanie jeśli z tego zrezygnujesz?
Jak wtedy wszystko się zmieni?
Czy może stać się coś strasznego, jeśli zrezygnujesz z roli ofiary w stosunku do swoich rodziców?
SĘDZIOWIE
Osądzamy, ponieważ nie znamy ich historii, albo jesteśmy zbyt aroganccy i ślepi, by się wysilić, posłuchać tych opowieści (wiem, że nie zawsze rodzice chcą opowiadać, ale może zawsze znajdzie się ktoś w rodzinie, kto opowie. Jednak trzeba mieć na uwadze osobisty stosunek tej osoby do opowieści), a jeśli byśmy je poznali, to czy ocenialibyśmy, czy tylko współczuli? Współczucie jest o wiele zdrowszą i bardziej inspirującą postawą niż złość, nienawiść czy pogarda.
Jak pisałem, nosisz w sobie i zawsze będziesz nosił część swoich rodziców, więc podnosząc na nich rękę choćby mentalnie i emocjonalnie, podnosisz ją na samego siebie. Dlatego tak ważne jest, aby poukładać emocjonalny stosunek do rodziców bez względu na wszystko, ponieważ nie robisz nic innego, jak UKŁADASZ SIĘ SAM ZE SOBĄ tak naprawdę, a nie z nimi!
Być może byłeś ciągle przez nich osądzany, a może i nadal jesteś. Ale co to zmienia? Żal w takim układzie sprawi, że robisz to, czego SIĘ NAUCZYŁEŚ. Osądzasz siebie i innych, albo przerobiłeś tę lekcję i zaprzestałeś, bo wiesz, że bez osądów żyje się lepiej.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Pamiętaj, że rodzice Cię niczego nie nauczyli; to TY SIĘ NAUCZYŁEŚ. Czas przejąć odpowiedzialność. Za dużo odpowiedzialności chcemy przerzucać na innych ludzi. Tak, oni Ci dali życie, wychowali Cię i ich obowiązkiem było nauczyć Cię żyć, ale co? Dasz im teraz klapsa, że tego nie zrobili tak, jak chciałbyś? No nie zrobili. Kropka.
Jesteś tu gdzie jesteś i masz to, co masz. Przed Tobą przyszłość. Co robisz? Tworzysz tę przyszłość robiąc z niej przeszłość czy stworzysz coś, co sprawi, że poczujesz życie w sobie? Jaki będzie Twój wybór?
Czy wiesz, że Twoje emocje to Twoja sprawa? Ludzie nie zdają sobie sprawy, że nad emocjami się pracuje i uwalnia, inaczej będziemy chcieli znaleźć kogoś, kto pomoże nam współdzielić ten ciężar, a wtedy dwie osoby go noszą, a żadna nie uwalnia się. Z jednej obciążonej pojawiły się dwie. Nie trzeba być mistrzem z matmy, aby zobaczyć, że ten rachunek kiepsko się opłaca. Nie pozwól na to. Chyba, że spotkasz kogoś kto współdzieli, aby potem razem oddać to wszystko – taka wzajemna pomoc.
A teraz jedna z rzeczy, które uwielbiam!!!
Masz emocje do rodziców? Nie, nie masz. Masz je do wyobrażeń na ich temat. Wspomnień oraz wyobrażeń. A jakby Twoje ciało nie reagowało na te wyobrażenia emocjami to miałbyś jakiś problem? Pewnie, że nie. Nam się wydaje, że wszelka wina za nasze emocje spoczywa w rękach tych, którzy coś zrobili, powiedzieli itp. Jeśli tak będziesz patrzył, to nigdy nie weźmiesz za siebie odpowiedzialności. A jesteś odpowiedzialny, masz to w biologii!
Uświadom sobie te emocje. Uświadom sobie, że są w Tobie i jak Ty ich nie uzdrowisz, to nikt tego nie zrobi. Inni mogą pomóc, ale nikt czarodziejską różdżką ich nie zabierze! Obejrzyj, wypisz co za nimi stoi i zabieraj się do pracy, albo będziesz marnował cenny czas, potencjał i będziesz za to winił życie, które ma to gdzieś, a takich jak Ty są miliony, jak nie miliardy. Każdy musi zadbać o swoją kuwetę, aby następne dni były zdrowsze i ciekawsze.
DOJRZAŁOŚĆ
Nie musisz mieć wspaniałej relacji z rodzicami. Możecie się różnić i nie mieć żadnych wspólnych tematów, a nawet być zupełnie sobie obcymi intelektualnie oraz duchowo ludźmi – a jednak ta relacja może być pełna szacunku pomimo wszystko! Tu nie chodzi o zasługiwanie, albo nie zasługiwanie na szacunek, tu chodzi o CIEBIE i to czym zapełniona jest Twoja głowa, serce i czym będą zapełnione głowy oraz serduszka Twoich dzieci. Tak drogi człowieku, dzieci.
JAKĄ POSTAWĘ PRZEKAŻESZ DALEJ? Pełną uznania, pokory i wartości mówiących o przebaczaniu, szacunku i mądrości życia, czy złości, żalu i samotności? Warto się nad tym zastanowić już dzisiaj i zacząć zmieniać nastawienie emocjonalne do rodziców, bez względu na to jak było oraz jak jest. Stać Cię na to. Możesz tylko zyskać dojrzałość.
Jeśli to dla Ciebie za mało to uświadom sobie, że nie znajdziesz już nic bardziej cennego. Pieniądze, inni ludzie czy praca, hobby, spełnione marzenia, nigdy nie zapełnią tego, co zostaje w środku, kiedy mamy wewnętrzną potrzebę ukarać naszych rodziców za to, że nie dali rady, albo nie chcieli dawać rady. Ty zawsze dajesz radę? Jesteś lepszym człowiekiem? Rozumiem, że żyłeś w ich czasach, z ich wyzwaniami i wypadłeś tak inaczej, że możesz oceniać i porównywać się? Nie wiem skąd wziąłeś wehikuł czasu, ale daj znać – zawsze byłem ciekawy, jak to jest popatrzeć na dinozaury 😉
ROZWIĄZANIE
Jedyną rzeczą na jakiej powinieneś się skupić to Ty sam. Masz trudną emocjonalną relację z rodzicami? Nie masz. Masz trudną relację z samym sobą w kontakcie z rodzicami. To znaczy, że masz względem do nich oczekiwania. Byłoby cudownie, gdyby te oczekiwania dało się spełnić – wtedy byłbyś zadowolony. Najczęściej jednak nie da się. Wniosek, jest taki, że dopóki oczekujemy czegoś od ludzi i łudzimy się, że to otrzymamy, to jesteśmy uwiązani w emocjach, które są trudne. Będziemy żywili urazę i niechęć oraz smutek. Czy to nie jest wciąż małe dziecko, które nie rozumie, że nie zawsze można mieć w życiu to, co się chce?
Nie bój się nie mieć do swoich rodziców oczekiwań. Nie staną Ci się nagle jeszcze bardziej obcy niż już są. Stanie się właśnie coś zupełnie odwrotnego. Kiedy już nie będziesz miał do nich pretensji, nie będziesz zniecierpliwiony, zły czy rozżalony, to twoja głowa skupi się na tym, co sentymentalne. W końcu zrozumiesz, że lepiej jest mieć poczucie, że ktoś jest z tego stada, niż jakbyś miał sam być na świecie. Sama świadomość tego, że jest tam ktoś taki jak rodzice i mając spokój wewnętrzny powoduje, że nie czujemy się bezdomni. Gdzieś przynależymy i to się liczy.
Daj im żyć. Daj sobie żyć. Zwolnij ich nawet z roli Twojego rodzica, a zobaczysz, co zrobią 😉 Albo będą chcieli Twojej uwagi i będą naprawiali relację z Tobą, albo oddalą się w jakiś sposób od Ciebie, ale nie z Twojej winy, lecz z powodu własnych potrzeb, emocji, swojego cierpienia, które noszą i nie potrafią sobie z nim poradzić. Uszanuj to.
Tak. Nie masz rodziców takich, jakbyś chciał.
Tak. Nigdy nie zaznałeś takiej miłości od nich, jakbyś chciał.
Tak. Twoje dzieci nigdy nie będą miały takich dziadków, jakbyś tego chciał.
Tak. Nigdy nie będzie normalnie.
Tak. Inni mają lepiej.
Tak. Trzeba cieszyć się tym, co się ma, a nie użalać nad tym, czego się nigdy nie miało.
TAK. TAK. TAK.
Największy paradoks jakiego doświadczyłem. Im bardziej zwrócisz wolność Twoim rodzicom, tym większą bliskość duchową do nich poczujesz, ponieważ tam gdzie przestajemy być rozżalonymi dziećmi, tam zaczynamy być współczującymi, dobrodusznymi dorosłymi pełnymi akceptacji i uznania dla ludzkich słabości i niedoskonałości.
Wspieram
Łukasz
Ps. Napisz do mnie jeśli chcesz skutecznej pomocy w Twoich problemach! Kliknij TUTAJ
Mocny tekst… Poszedl pod skore i dotarl do serca. Dziekuje Luki.
Pozdrawiam i wspanialego czasu Swiat Wielkanocnych,
Monika O.
Dziękuję Moniko! 🙂 Cieszę się, że wywołał refleksję i to w takim czasie jak Wielkanoc 🙂 Wspieram!
Właśnie dziś miałem z rodzicami trudną rozmowę. Dziękuję Ci za ten post, bo otwiera oczy na pewne sprawy.
Konradzie mega się cieszę, że mogłem tym postem zainspirować! Trzymaj się i mam nadzieje, że ułoży się między Tobą, a rodzicami!
Mądre, prawdziwe i piekielnie trudne.
Tak to prawda, to duże wyzwanie, ale wysiłek się opłaci! Bardzo gorąco polecam metodę Ok, może tak być!© Będzie o wiele szybciej, ponieważ ten proces to bardzo skuteczna akceptacja w kilku krokach! 🙂 Wspieram!
Super tekst Lukasz,daje naprawdę do myślenia.pozdrawiam serdecznie,Monika
Wspieram Moniko i cieszę się bardzo bardzo! 😀
napisałeś : „Obejrzyj, wypisz co za nimi stoi i zabieraj się do pracy, albo będziesz marnował cenny czas, potencjał i będziesz za to winił życie, które ma to gdzieś, a takich jak Ty są miliony, jak nie miliardy”
nic z tego nie wynika – ZABIERAJ SIĘ DO PRACY … czyli CO, co konkretnie proponujesz, bo pogadać to każdy może .
Cześć Janka,
Proponuję, aby wziąć kartkę i długopis, a następnie zapisać co dokładnie czujesz, nazwij emocje po imieniu, a następnie przy każdej emocji wypisz jakie myśli się pojawiają.
np. Zal – za to, że…
Smutek – ponieważ….
Złość – na to, że…
itp.
Na początku trzeba uzyskać kontrolę nad tym wszystkim, co w nas siedzi. Jeśli tego nie zrobimy, nie będziemy wiedzieli, nad czym mamy pracować. One nie mogą się kłębić w nas. Trzeba je uporządkować. Samo to daje więcej spokoju i zdrowszej kontroli. Bez tego wstępu dalsza praca nie ma absolutnie sensu. Lista ma być tak konkretna i długa, aż będzie nam towarzyszyć wrażenie, że to już wszystko i nie ma się już nic do dodania.
Woooow to byl wspaniały i niesamowicie trafny tekst!!! I czytalam go nie w wielkanoc a we wakacje czyli na relaksie
Cieszę się! 🙂 🙂 🙂
Chciałabym zwolnić rodziców z roli rodzica i w ogóle zwiać od nich…ale oni potrzebują opieki…to strasznie trudne…
To może Cię rozwinąć w jakiś sposób albo obciążać. Może rozwinąć w miłości do nich? A może obciążać poczuciem winy? To co wybierzesz będzie kluczowe i to ile pracy w to włożysz.
Piękne i bardzo potrzebne.
Dzięki i na zdrowie! 🙂
Przepiękny artykuł ! Szarpie człowieka za emocje, wywala je niespodziewanie, pojawia się znów żal, że to ja muszę być ta bardziej wyrozumiała, znów kogoś przytulająca, rozumiejąca ale sama tego nie dostaje choć potrzebuje. Ale bardzo przemówiło do mnie to, że tym podejściem i tak największą dobroć w końcowym rozrachunku wyświadczam samej sobie. Jakby ktoś w końcu otworzył okno i wpuścił świeże powietrze do wieloletniego zaduchu, w jakim się żyło.
Dzięki i wspieram mocno w drodze do spokoju! 😇