To bardzo prosty mechanizm. Jeśli cierpisz to unikasz większego cierpienia. Chronisz siebie na różny sposób. Odciągasz w czasie, nie dotrzymujesz słowa, jesteś nieobecny, nie wywiązujesz się z zadań, czujesz w sobie „lenia” (pisałem już, że lenistwo nie istnieje, przeczytaj TUTAJ), który tak naprawdę jest Twoją obroną przed podejmowaniem decyzji. Cierpienie nie chce abyś podejmował decyzje, jeśli podjęcie jakiejkolwiek decyzji może nawet o centymetr zbliżyć Cię do jeszcze większego cierpienia.
RANA
Jeśli masz ranę na ciele to chronisz ją i nie wystawiasz na czynniki środowiska czy ewentualne doświadczenia mogące pogorszyć jej stan. Chronisz ją tak długo, aż się zagoi. Rana fizyczna różni się jednak od rany emocjonalnej tym, że ranę fizyczną goi czas oraz Twoja opieka nad jej czystością. Nic więcej nie trzeba – resztę zrobi organizm. Niestety rana emocjonalna wymaga innej opieki i niejednokrotnie dokładnie takiej opieki, która jest przeciwieństwem gojenia rany fizycznej.
Rana fizyczna w rzeczywistości ma uczyć. Chroni przed ponownym postępowaniem w określony sposób. To jak z tą kuchenką, której trzeba dotknąć, aby się oparzyć i więcej już jej nie dotykasz. Wiesz już, że nie możesz, bo będzie bolało. Z emocjami jest podobnie. Doznajesz zawodu, masz żal, wiesz jak nie postępować. Wiesz, ale często robisz inaczej. Dlaczego? Z powodu pragnień. Może i zaznasz zawodu, ale masz też szansę zaznać uniesienia. Jesteś chętny zapłacić cenę.
Z ranami fizycznymi jest prosto. Doznajesz jej i unikasz. Z ranami emocjonalnymi już tak prosto nie jest. Doznajesz ich, a pomimo to nie możesz tego unikać, ponieważ unikając ich, unikasz samego życia, relacji, pracy, życia rodzinnego. Uczysz się i wyciągasz wnioski, które brzmią mniej więcej tak: „To jak się czuję, nie zależy od tego co się dzieję, ale od tego jak ja na to zareaguję.” Dlatego zaczynasz chcieć panować nad sobą i swoimi emocjami, ale niestety jest to mechanizm niezależny od naszej woli i jeśli nauczysz się zapewniać organizmowi odpowiednie warunki do zmiany stanów emocji to on te stany zmienia. Możesz chcieć być spokojny czy pełen energii, ale to organizm finalnie decyduje. Trzeba jednak starać się pracować nad tym. Opanować sztukę rozumienia siebie i współpracy z własnymi emocjonalnymi odruchami.
NIE CHCESZ CIERPIEĆ BARDZIEJ NIŻ TERAZ
Aby uniknąć cierpienia wycofujesz się od tego co uważasz za źródło cierpienia. Przynajmniej tak Ci się wydaje, ponieważ w pewnych kwestiach robisz to radykalnie, a w innych zupełnie nielogicznie podążasz do cierpienia. Skąd to się bierze? Jak wspomniałem wyżej pragnienia potrafią bardzo mocno zdominować lęk, potrzeby takie jak bliskość, ciepło, seksualność itp. Jesteśmy w stanie zaryzykować ból dla chwili tego co wydaje nam się szczęściem.
A co jeśli jesteś w sytuacji, która Cię unieszczęśliwia, ale cokolwiek byś wybrał innego, jakiejkolwiek zmiany dokonał to masz wrażenie, że będzie gorzej? A przynajmniej zakładasz tak.
Dla przykładu, możesz tkwić w nieszczęśliwym związku, ale nie decydujesz się odejść, ponieważ boisz samotności, braku kogoś obok i tego, że nikt inny nie będzie Cię chciał. Jesteś skupiony egoistycznie na przetrwaniu. Nawet nie wiesz, że w ogóle nie chodzi o drugą osobę. Używasz drugiej osoby do zaspokojenia potrzeby pozornego bezpieczeństwa. Wykorzystujesz ją. Być może i ona wykorzystuje Ciebie jeśli też jest nieszczęśliwa, a decyduje się z Tobą pozostać.
W trudniejszym momencie zbierasz się w sobie, mówisz do siebie: „Mam dosyć! Odchodzę!” Nawet pakujesz się, oznajmiasz to otwarcie, ale… chwila potem… ogarnia Cię lęk. Zaczynasz wątpić w swoją decyzję. Lęk sprawia, że patrzysz na związek i zaczynasz dostrzegać tylko ślepo to, co działa, co jest dobre, co spowodowało, że wszedłeś w ten związek. Ta druga osoba nakręca Twój lęk. Mówi, że bez niej sobie nie poradzisz – egoistycznie chce uniknąć samotności. Przekonujesz samego siebie, że lepiej zostać. Do następnego razu, kiedy wyobrażenia znów opadną, pozostaną fakty i lęk przed pozostaniem w tym związku już na zawsze. Koło się zatoczy jeszcze nie raz.
Teraz widzisz jak nasz organizm nami manipuluje dla własnego bezpieczeństwa? Organizm kieruje się taką filozofią, którą nazwałem „Tak na wszelki wypadek”. Ona doskonale opisuje co się z nami dzieje kiedy boimy się np. pozostać w związku, ale też boimy się od niego odejść.
„TAK NA WSZELKI WYPADEK”
Boimy się zostać tam gdzie jesteśmy bo wiele nas boli. Boimy się utraty przyszłości. Zmarnowanych chwil. Cierpienia. Marazmu, wegetacji czy zmarnowanego potencjału. Filozofia „tak na wszelki wypadek”, którą kieruje się organizm jednak nie pozwoli Ci tak łatwo opuścić tego miejsca dlatego, że je znasz! Wiesz co jest. Wiesz co w trawie piszczy. Przetrwałeś w tym i zaadoptowałeś się. Nie zginąłeś. Masz wszystko pod kontrolą, choć cierpisz, ale jaka to cena? Przecież organizm żyje, a więc lepiej tu zostać niż iść tam gdzie nic nie wiadomo. Tam nic nie wiesz. Tam może być dobrze, ale równie dobrze może być źle.
Organizm nie patyczkuje się. Jeśli jest choć cień szansy, że będzie porażka, cierpienie, szansa na gorszą jakość życia to wybierze bronić się przed „tam”. Uzna to za bardziej niebezpieczne miejsce niż to aktualne. Proste? Lepsze jest znane piekło niż nieznane niebo.
Wszystko za sprawą ran, które już nosisz. One już bolą. Aby nie było gorzej będziesz zmuszany przez organizm do pozostania w tym co znane choć bolesne.
LĘK PRZED CIERPIENIEM – TWOJA STREFA KOMFORTU
Wszystkiego winny jest lęk, który ma za zadanie chronić organizm. Nie Ciebie, ale organizm. Co rozumiem pisząc „organizm”. Mam na myśli wszystko nad czym w sobie nie masz kontroli. Ostatnio na kursie z metody Ok, może tak być!© tłumaczyłem uczestnikom, że organizm zawsze wybierze siebie, a nie świadomego Ciebie. On zawsze wybierze to, co zapewni mu przetrwanie nawet jeśli wydaje się to nielogiczne na Twoim świadomym logicznym poziomie. Organizm działa na skojarzeniach, a nie na faktach. Tu jest problem.
Cokolwiek skojarzy z zagrożeniem to uzna za zagrożenie. Cokolwiek skojarzy się nawet z drogą do zagrożenia będzie uznane tak jak zagrożenie. Dlatego organizmowi nie można ufać. Trzeba ufać logice. Jeśli logika wygra, to organizm ma szansę oddać lęk ten, który powstaje ciągle „tak na wszelki wypadek”.
Weź się za uwalnianie lęku, a wyjście ze strefy komfortu cierpienia będzie szybsze, lżejsze i bardziej odważne.
OPUSZCZENIE STREFY KOMFORTU CIERPIENIA
Lepiej jest opuścić strefę komfortu i przekonać się jaka jest prawda czy wierzyć ślepo organizmowi, że tam czeka nas zagłada?
Jeśli odpowiedź brzmi „tak czeka mnie tam zagłada” to nie widzisz, że pozostając już jesteś zgładzany przez swoje nieszczęście? Jaka więc różnica!? Prawda jest taka, że lepiej poznać prawdę niż żyć w kłamstwie. To kłamstwo tworzy lęk. To cholernie dobre kłamstwo. Idealne. Poparte wyobrażeniami. Ale i tak najlepsze jest to, że boisz się samego lęku najbardziej. Nie chcesz, aby Twoja rana była głębsza. Nie chcesz cierpieć mocniej niż już cierpisz. To jest największa pułapka jaką sam mogłeś sobie stworzyć i największa ściema jaką mogłeś sobie wymyślić.
Tylko poza strefą komfortu cierpienia jest szansa na nowe, lepsze i bardziej spokojne życie, ale Ty masz bardzo wygórowane potrzeby. Ty nie chcesz czuć bólu, Ty nie chcesz by było niewygodnie, Ty nie chcesz problemów, Ty nie chcesz tego i tamtego. To nie! Powodzenia w taplaniu się w swojej małej kałuży lęku i kłamstw.
WOLNOŚĆ PROWADZI PRZEZ BÓL
Mnie uczono oczyszczać ranę przed opatrunkiem i nie jest to przyjemne, ale widmo niezagojonej rany, w którą może wdać się zakażenie przeraża mnie bardziej, więc idę odważnie w oczyszczanie.
Życie w prawdzie to życie spokojne, ale najpierw trzeba zmierzyć się z kłamstwami co samo w sobie jest bardzo bolesne.
Jeśli matka wydaje dziecko na świat to rodzi się ono w bólach zarówno matki jak i dziecka.
Jak między ludźmi jest konflikt, a chcą by było spokojnie to trzeba sobie wszystko powiedzieć, nawet wykrzyczeć, obrzygać żalem, a potem ustalić wspólny sposób na rozwiązanie tego.
Jak idziesz na egzaminy to boisz się, ale jednak idziesz bo Ci zależy, aby zdać i mieć za sobą.
Jeśli chcesz pokonać lęk to musisz go poczuć bo jak masz się z nim zmierzyć?
Jak chcesz zobaczyć, że popełniłeś błąd to musisz najpierw uznać, że go popełniłeś, co nie jest przyjemne, ale potem rośniesz, uczysz się i idziesz dalej mądrzejszy.
Trenując na siłowni nie raz doświadczasz bólu, ale zdrowie jest ważniejsze i z tego cierpienia rodzi się siła, lepsza wydolność oraz mocniejszy charakter.
Jeśli chcesz przestać cierpieć w życiu to musisz być gotowy na cierpienie. Musisz być otwarty na nie. Musisz przestać się go bać. Być z nim ułożony, bowiem jest to część życia! Nie ma życia bez cierpienia. Pytanie tylko jak wielkie ono będzie i jak długo będzie trwało w porównaniu z okresem spokoju czy uniesień.
Wspieram
Łukasz Gątnicki
Ps. Napisz do mnie jeśli chcesz skutecznej pomocy! Kliknij TUTAJ
Dodaj komentarz