BLOG

Z wdzięczności za Okejowanie

Kolejny rok za nami. Mamy już prawie połowę stycznia.  Czas na pierwszy wpis na Bloga w tym roku. Postanowiłem podzielić się z Wami bardzo ważnym dla mnie e-mailem, wiadomością, jak sama autorka napisała „laurką”, pełną wdzięczności, odwagi i siły. Jej historia jest dowodem na to jak może zmienić się życie jeśli uwolnimy się od cierpienia jakie nosimy w środku i przyjmiemy siebie, swoje życie takim jakim jest, z pokorą. Wtedy dzieje się magia.

Zaczynamy widzieć więcej oraz czuć, że zasługujemy na więcej. Coraz bardziej jednocześnie nie godziny się realnie na to co złe, toksyczne i poniżające. Nie przyzwalamy już na to. Nie chcemy tego dłużej tolerować. Pragniemy szczęścia w życiu od kiedy poczuliśmy się szczęśliwi w środku. Niejako naturalnie i instynktownie już dopasowujemy świat zewnętrzny do tego wewnętrznego. Mamy nie tylko odwagę, ale przede wszystkim siłę.

Autorka „laurki” przerobiła pod moim czujnym okiem masę lęków, wspomnień, ogrom żalu, wstydu i poczucia upokorzenia. Kiedy człowiek zmagał się z biegunami w sobie, miał różne epizody, staje się wolny od takich kajdan, to może popaść w kolejne bieguny, ale nie z moimi metodami, których zalecenie, główne zalecenie, to trzymać się środka. Kiedy cierpisz, Okejuj. Kiedy jesteś w euforii, Okejuj bowiem euforia to nie spokój, a ukryty lęk przed utratą. Metoda zawsze zaprowadzi Cię do spokoju jeśli tylko na to sobie pozwolisz i kiedy będziesz na to pracował. Dlatego właśnie ta kobieta dojrzała emocjonalnie.

Nie da się tego lepiej moim zdaniem ubrać. Po prostu balans emocji, nie ten chwilowy relaks, ale ten głęboki, którego nie skruszy już tak łatwo życie, nazywam dojrzałością emocjonalną. Spokój, który wszedł głęboko w serce i kości, mięśnie i przede wszystkim nerwy. To inna jakość życia. Nic dziwnego więc, iż nasza bohaterka sięgnęła po to co uważa, że się jej należy, po to, co daje zdrową radość oraz zdrowie. Po miłość. Zasługuje i wie to. Już teraz to wie.

Trzeba zamknąć to co niszczy. Rozstać się z tym, co truje, zabiera uwagę. To bywa trudne. Szczególnie trudne jeśli to małżeństwo. Wybór wydaje się prosty. Albo odejdę i będę żyła w spokoju, albo będę się męczyć z kimś kto jest niestabilny emocjonalnie i nic nie chce z tym zrobić. Można wtedy paść ofiarą zależności. Ona ofiarą nie zostanie. Ona wie już co jest toksyczne a co nie. Nie zamierza poniżać samej siebie tkwiąc w czymś co jest jak śmierć za życia.

Nie tylko dojrzała do zbudowania zdrowego i dojrzalszego związku, ale też wzięła odpowiedzialność za wszystkie inne sprawy w życiu, które wymagały już uporządkowania. Balans emocji skłania do czerpania z życia i chęci czucia w sobie życia. Aby móc czerpać trzeba mieć do tego możliwość, a trudno o to jeśli mamy bałagan. Porządki „robią się same” kiedy człowiek jest skupiony (dzięki spokojowi oraz odwadze) na rozwiązaniach, a nie na tym co boli, co się nie udało, co jest do dupy, bezsensowne. Chce działać i działa. Brawo kobieto! Dajesz nam wszystkim lekcje zmartwychwstania. Tak się to robi. Tak się egzekwuje od samej siebie chęć życia.

 

„Drogi Łukaszu,

Od kilku dni zbieram myśli, żeby napisać noworoczną laurkę. Twój wpis „Jaką miłość znajdziesz jeśli szukając jej zatracasz samego siebie?” jest mobilizacyjnym kopniakiem. Dziękuję za niego.

Pewnie nie pamiętasz, że był przedostatni dzień 2017 r. kiedy odbyliśmy bardzo długą rozmowę telefoniczną. Wysłuchałeś mnie, pozwoliłeś się wypłakać. I od tamtego dnia mnie wspierasz, sesjami, swoją mądrością i wiedzą.

Okejowanie działa, jestem tego przykładem. I od kiedy zapoznałeś mnie z tą metodą stosuję ją nieprzerwanie. Dotyczy to zarówno codziennych drobiazgów, jak i trudniejszych wątków. Mam podejrzenie graniczące z przekonaniem, że kilka mniejszych przeokejowanych spraw pociąga za sznurki inne, jakby bez mojego udziału. To się samo dzieje. A przemeblowanie w głowie jest radykalne. Z ciekawością witam nowy dzień i niczego się nie spodziewam, a tyle się dzieje.

Jedno z naszych spotkań rozwaliło mnie na łopatki absolutnie. Zanim jeszcze rozsiadłam się w niebieskim fotelu próbowałam przekonać Cię, że wpadam w manię, że nakręcam się od kilku dni i że się boję, że wydarzy się coś złego. Czekałam, aż potwierdzisz. A Ty powiedziałeś tylko: „Kobieto, Ty jesteś szczęśliwa”. Po dziś dzień dźwięczy mi w uszach to zdanie.

Wspierając mnie cierpliwie i spokojnie tłumacząc różne zawiłości, z którymi przychodziłam do Twojego gabinetu pomogłeś mi nie zatracić się na amen.

Ważny e-mail, który dostałam od Ciebie w odpowiedzi na trochę rozpaczliwy opis paru sytuacji z mężem i teściową również był dla mnie bardzo ważny. Jak krowie na rowie wyłuszczyłeś w nim co i jak. To bardzo pomogło mi złapać wiatr w mój żagiel.

I mnie i mojemu partnerowi baaaardzo spodobało się Twoje pytanie „Jak się ISTNIEJE teraz z takim mężczyzną?” Chcę w kilku słowach rozwinąć moją kosmiczną odpowiedź. To jest przeciwieństwo zatracenia. Druga strona tego czego doświadczałam z mężem! On tak czule przytula. Jest bardzo uważny, w każdej sekundzie dba o mnie. Słyszę pytania :”Szczęśliwa?” „Na co masz ochotę?” „Co lubisz?” Mówi do mnie: „Zależy mi na  tym, żebyś była zadowolona”. Ogromną frajdę sprawia mi obserwowanie jak On uczy się mnie, jak jest w tym bardzo wytrwały i sprawia Mu to radość. Zna mój tygodniowy grafik. Z ochotą przychodzi na moje koncerty, kibicuje mi, rejestruje je. Robi przepiękne zdjęcia, mamy ich całą masę już. Poznaje moich przyjaciół, jest ich ciekawy. Lubi ludzi. A z kolei Jego przyjaciele i najbliżsi znajomi pokochali mnie od pierwszego wejrzenia (tak mi powiedzieli, kiedy się poznaliśmy). Jest też ciekawy moich dzieci i wie co u nich słychać. Powiedział o nas swoim synom. Zna też moją historię w BIK. Pomógł znaleźć rozwiązania, wspiera mnie we wdrażaniu ich i wyjściu z kłopotów. Daje wędkę.

We wtorek mam spotkanie z adwokatem w sprawie rozwodu…

Dziękuję za Ciebie <3″

 

Przykład tej pani pokazuje nam i udowadnia, że Okejowanie po prostu działa. Staje się niezbędnikiem. Dołączymy do tego odpowiednie prowadzenie podczas sesji oraz między nimi i mamy efekt w postaci uratowanego od nieszczęścia człowieka.

Jak ona tego dokonała dokładnie? Nasza praca miała kilka etapów. Pierwszy to wywiad. On akurat odbył się telefonicznie. Potem spotykaliśmy się na sesjach face to face gdzie nazywaliśmy według metodologii Okejowania potrzebne konflikty czyli emocje oraz przekonania towarzyszące emocjom. Kiedy mamy taką pierwszą bazę możemy przystąpić do metody. Pierwsza grupa konfliktów odeszła. Jest więcej spokoju, odwagi oraz śmiałości, spokojniejszy sen. Kolejne sesje i kolejne grupy są Okejowane. Czyli nazywając to wprost każda sesja polega na nazywaniu tego co dotyka oraz uwalniania tego. Do tego jeszcze praca samodzielna między sesjami nad tym co zostało nazwane oraz co jest nazywane samodzielnie.

Impakt metody jest silny i zmienia nasze reakcje na co dzień. Jesteśmy spokojniejsi, mamy więcej energii, dystansu oraz zdrowej refleksji. Bardziej otwieramy się na innych. Nic dziwnego, ponieważ kiedy jesteśmy obciążeni bólem trudno robić coś innego niż wieczne analizy, chowanie się, wycofywanie, rezygnacja. Okaleczone zwierzę nie idzie polować czy odkrywać świata, ale chowa się do nory. Człowiek robi to samo. Zamyka się. Trzeba jednak żyć lżej i udajemy, że jest w porządku. Gramy. Nakładamy uśmiechy. Nie reagujemy odpowiednio do okoliczności. Pozwalamy innym przekraczać granice lub sami je przekraczamy. Nikt tego nie lubi, ale żyjemy tak dopóki nie zaznamy uwolnienia od ciężarów emocjonalnych i nasze systemy obronne nie zaczną reagować zdrowo.

Jestem bardzo wdzięczny za tę pracę jaką wykonaliśmy oraz za wszystkie inne sesje, procesy, sukcesy jakie zdołaliśmy razem, ja i moi klienci, osiągnąć. To wielki dar i wielka odpowiedzialność zarazem dla mnie – autora metody. Ważne, że działa i pomaga, a nawet ratuje życie jak mieliście nie raz okazję poczytać na instagramie, facebooku opinie i relacje osób okejujących. Zachęcam Was gorąco do Okejowania! Uwalniajcie się i cieszcie się życiem.

Bardzo chciałem już w tym roku napisać książkę instruktażową o metodzie, ale w tym roku będzie tyle obowiązków, że fizycznie mogę nie udźwignąć tego. Postaram się jednak pisać. Wiem, że to już 7 lat minęło od pierwszego kursu jaki zrobiłem. Wiem, że po takim czasie powinienem dać światu już książkę, ale jeszcze nie jestem gotowy, choć cały czas dojrzewam i układam. Jestem coraz bliżej, aby to z siebie wszystko w przystępny sposób wypisać. Jeszcze trochę. Czeka mnie wielka przygoda w tym roku. Nowy rozdział, który jest niezbędny do dalszego rozwoju metody oraz mojej pracy, misji. Pod koniec tego roku może wcześniej dowiecie się! A tymczasem trzymajcie się ciepło wszyscy i bądźcie dzielni! Pamiętajcie, że jeśli na czymś nam zależy i boimy się to zrobić to tym bardziej powinniśmy – oczywiście z rozsądkiem i zamysłem. Do przeczytania w kolejnym wpisie!

Wspieram
Łukasz

Ps. Napisz do mnie jeśli chcesz skutecznej pomocy w swoich problemach! Kliknij TUTAJ



Dodaj komentarz

Click here to post a comment